"Pod kopułą"



   Dzisiaj przekonałam się, że człowiek, który napisał coś rewelacyjnego („Ręka mistrza”), może również napisać coś bardzo słabego. Mowa tu o Stephenie Kingu i jego powieści pt.: „Pod kopułą”. Zdecydowanie spodziewałam się książki ciekawszej, a przede wszystkim lepiej napisanej. To świetny przykład, jak można zmarnować genialny pomysł.
   Pogodny, jesienny dzień. Miasteczko Chester’s Mill zostaje otoczone niewidzialnym polem siłowym, zwanym potocznie kopułą. Zaczynają się katastrofy, wypadki, śmierć, a ludzi ogarnia strach. Tymczasem w mieście przebywa weteran wojny w Iraku, razem z wojskiem próbuje opanować sytuację. Przeszkadza mu polityk Duży Jim Rennie oraz jego syn, którzy chcę realizować własne cele. Ukrywają także wiele tajemnic. Kto wygra tę walkę dobra ze złem? Czy mieszkańcy poznają przyczynę powstania kopuły i zdołają się uratować?
Pod kopułą - Stephen King   Temat i pomysł interesujący, chociaż ostatnio dosyć popularny w literaturze. Pomimo tego, „Pod kopułą” mogło być prawdziwym hitem, według mnie nie jest. Powieść ma ponad 900 stron, ale niewiele w niej się dzieje. Spodziewałam się wielu emocji, nieoczekiwanych zwrotów akcji, walki z niewidzialnym niebezpieczeństwem. Ta ostatnia niby była, próbowano wywołać eksplozję, pożar itp., to jednak za mało. Coś co zostało zawarte na tylu stronach, zmieściłoby się na 200. Cały czas miałam nadzieję, że akcja się rozwinie, nic takiego nie nastąpiło, może ostatnie 100 stron można uznać za udane, to wszystko. Czytałam już trzy książki Kinga i stwierdzam, że taki jest jego styl. Wszystko dzieje się bardzo powoli, cały czas jest jakiś niedosyt. Do „Ręki mistrza” pasowało to idealnie, powstał niepowtarzalny nastrój. Jednak w tym wypadku się to nie sprawdziło i obawiam się, że nie tylko w tym. Możliwe, że niektórym się to spodoba, ja lubię jak akcja jest dynamiczna, gdy wciąż coś się dzieje. Czytelnik nie może się przecież nudzić!
   Czytając powieść Kinga obserwujemy życie społeczności uwięzionej w mieście. Śledzimy ich losy, narastającą frustrację, przerażenie, gniew. Okazuje się, że nawet w obliczu takiego zagrożenia, w tak trudnych chwilach, walczą ze sobą, zabijają się, ranią. Nie chcą działać wspólnie, a przecież przyniosłoby to najlepsze efekty. Czułam się trochę tak, jak gdybym obserwowała ludzi przez okno i widziała codzienność. Na dłuższą metę nudną. „Pod kopułą” przypomina mi trochę „Dżumę” Camusa, gdzie ludność Oranu była odizolowana, zamknięta w mieście. Towarzyszyły im podobne uczucia, sytuacje. W „Pod kopułą” bohaterowie także próbowali wytłumaczyć sens tego, co się dzieje. Myśleli nawet, że nadchodzi koniec świata. Znalazłam także podobieństwo do „Gone: Zniknęli” Granta, ale w tym przypadku akurat autor wykorzystał świetny pomysł i szczerze polecam całą serię.
   Myślę, że mimo wszystko autor chciał nam coś przekazać. Książka mówi o tym, że czasami to my sami stwarzamy zagrożenie, zsyłamy na siebie taki los. Udowadnia, że jeśli nie zjednoczymy sił w obliczu niebezpieczeństwa, wywołamy jeszcze więcej problemów i katastrof. Okazuje się także, że pomimo trudnych chwil, człowiek jest nadal taki sam: ma uczucia, marzenia, określone cele. Wszyscy do czegoś dążymy. Powieść idealnie obrazuje to, iż każdy reaguje zupełnie inaczej na daną sytuację. Zresztą w „Pod kopułą” znajdziecie naprawdę wielu bohaterów, zupełnie różnych od siebie.
   Czy warto przeczytać tę książkę? Tylko wtedy, jeśli ktoś jest bardzo cierpliwy i interesuje go obraz społeczeństwa wystawionego na próbę. To powieść także psychologiczna, aby się komuś spodobała, musi być to osoba interesująca się tym. Uważam jednak, że można było połączyć psychologię z ciekawą fabułą. Kingowi się to nie udało.

Komentarze

  1. Czytałam jakiś czas temu, jako, żeuwielbiam Kinga mnie książka podobałą się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze Kinga, ale widziałam kultową już - Zieloną Milę. I chyba się zgodzę, jeżeli to samo mamy na myśli. King lubi zostawiać jakiś tajemniczy koniec.. jakieś niedopowiedzenie..
    Hmm myślę, że może mi się spodobać, chociaż nie wiem, czy wytrzymam całe 900 stron. xo

    OdpowiedzUsuń
  3. NIe czytałam jeszcze niczego Kinga, ale po tej recenzji na pewno nie zacznę spotkania z tym autorem od "Pod kopułą". Faktycznie jak to opisujesz to przypomina to pomysł na "GONE", ale porównanie do "Dżumy" mnie zniechęca całkowicie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam nic Kinga chyba, matko :O

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam przeczytałem że lubisz fantasy połączone z historią, prowadzę bloga z recenzjami i opowiadaniami fantasy:
    http://imperiumlektur.blogspot.com/

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. PS. Jestem dumny z Twych odwiedzin na mym blogu. Kroniki marrońskie już są prawie w całości napisane, cieszę się, że nie będę miał anonimowego czytelnika :-))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło jeśli dodasz chociaż krótki komentarz :) Jeśli chcesz - zostaw adres swojego bloga, a na pewno go odwiedzę ;)

Obserwatorzy


Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

Popularne posty z tego bloga

Urodziny i konkurs!

"Gra o Ferrin" i "Powrót do Ferrinu" Katarzyna Michalak

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA - LUTY