Współczesna LOVE STORY - "Biała jak mleko, czerwona jak krew"
„Ale miłość to coś innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew.” Myślę, że w listopadowe dni, kiedy ogarnia nas zaduma i przywołujemy wspomnienia, warto zastanowić się nad własnym życiem, nad jego celem, a także nad sensem cierpienia i śmierci. „Biała jak mleko, czerwona jak krew” (Alessandro D’avenia) to współczesna historia pierwszej miłości. Wzruszająca, ciepła, dająca do myślenia.
Leo to nieco bezczelny, ale wrażliwy szesnastolatek.
Postrzega świat przez pryzmat kolorów. Niebieski kojarzy mu się z przyjaźnią,
czyli Sylvią, której może powiedzieć o wszystkim, wyżalić się, poradzić.
Czerwony zaś to miłość, czyli Beatrice o ognistorudych włosach. Jednak nic nie
jest oczywiste, w uczuciach łatwo się pogubić. Prawdziwy cios spada jednak na
chłopaka, kiedy dowiaduje się, że Beatrice jest chora na białaczkę…
„Biała jak mleko, czerwona jak krew” to opowieść o pierwszej
miłości i przyjaźni. Jak je odróżnić? Czy przyjaźń może przerodzić się w
miłość? A czy miłość jest usprawiedliwieniem kłamstwa? Na te pytania główny
bohater próbuje znaleźć odpowiedź. Nie jest łatwo odkryć własne uczucia, czasem
mylnie je interpretujemy, gubimy się w nich. Właściwie autor przedstawił dwa
rodzaje miłości – od pierwszego wejrzenia i rodząca się z przyjaźni. Warto je
porównać, ale wydaje mi się, że każda z nich może być prawdziwa. Na to po
prostu nie ma reguły, ani żadnego schematu. Gdyby tak było, mielibyśmy o wiele
mniej problemów, prawda?
Kolejnym tematem poruszanym w powieści jest śmierć i
cierpienie. Leo towarzyszy Beatrice w ostatnich tygodniach jej życia,
towarzyszy w usilnej walce i nie potrafi pogodzić się z tym, co nieuniknione.
Jak my wszyscy, zastanawia się, dlaczego młoda osoba, która od niedawna jest na
tym świecie, już musi go opuścić. Dlaczego spotyka ją takie cierpienie i ból?
Książka uświadamia nam, że nie zależy to od nas. Śmierć przychodzi często
niespodziewanie i nie da się jej zatrzymać. Zrozpaczony bohater buntuje się
przeciwko Bogu, obwiniając Go o chorobę Beatrice. Twierdzi, że skoro ludzie
cierpią, On nie istnieje. Jednak na swojej drodze, chłopak spotka kilka osób,
które pomogą mu zrozumieć sens cierpienia, a także pojednać się z Bogiem. Oprócz
księdza Gandalfa będzie to właśnie Beatrice, która nawet na łożu śmierci nie
straci wiary, tylko powierzy Bogu swój los. Na uwagę zasługuje także Naiwniak,
nauczyciel historii i filozofii, który przekona chłopaka, że nie można
rezygnować z marzeń i poddawać się.
„Biała jak mleko, czerwona jak krew” to ciekawa mieszanka
barw i uczuć. Leo nie znosi bieli, która kojarzy mu się z samotnością,
nicością. Jednak dowiaduje się, że Eskimosi mają na biel kilkanaście określeń!
Czy oznacza to, że chłopak się pomylił? Powieść jest ciekawie napisana, styl z
pewnością przemawia do nastolatków, co ciekawe narratorem jest Leo, można więc
spojrzeć na wiele spraw z męskiego punktu widzenia. Książka jest bardzo
wzruszająca, smutna, ale mądra i dydaktyczna. Nie jest to lekka opowiastka o
nastoletniej miłości, tylko znacznie więcej. Uważam, że każda młoda osoba
powinna ją przeczytać, myślę, że dorosłym również się spodoba.
Książka wciąż w planach ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest naprawdę świetna. Wywołuje w czytelniku wiele emocji i uświadamia nam, że często szczęście jest tak gdzie najmniej się go spodziewamy :D
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie sięgnę po tą książkę ;D Może pomoże w rozwikłaniu niektórych problemów... Zapraszam do siebie: http://ksiazkowy-kacik.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMiałam kupić tę książkę, ale w końcu zmieniłam decyzję. Czuję, że źle zrobiłam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco z www.ksiazka-od-kuchni.blogspot.com
Mam w planach, mam w planach ;) Cieszę sie, że polecasz :D
OdpowiedzUsuńCiągle mam w planach. Ciągle na nią wpadam, ale jakoś nie mogę nigdy się tak spiąć w sobie i jej kupić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapowiada się nieżle. Jak widzę, nie jest to zwykłe, mdłe romansidło. I dobrze. Ale imię księdza to mnie rozwaliło :D
OdpowiedzUsuńTo uczniowie mówią na niego Gandalf ;D
UsuńNie czytałam tej książki, ale kojarzę okładkę. Jednak dopiero Twoja recenzja mnie zachęciła do jej przeczytania... Hmm... jeśli tylko będę mieć okazję, to to zrobię ;)
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawa...:P
OdpowiedzUsuńA ja pozwoliłam sobie nominować Cię do Liebster Bloga... Zapraszam do zabawy! :P