W świecie baśni - "Zaklęta"
Będąc wielką miłośniczką baśni, z przyjemnością i
ciekawością sięgnęłam po powieść „Zaklęta”. Jest to druga wydana powieść
młodziutkiej Polki – Michaliny Olszańskiej, nazywanej „Szeherezadą młodej
literatury”. Czy autorka zasługuje na takie miano? Myślę, że tak, ale jej
książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia.
Roszpunka wychowywana jest przez starą zielarkę w lesie. Jej
domem jest także wieża, w której zamyka ją Baba. Kobieta za wszelką cenę stara
się odizolować dziewczynę od ludzi i „zepsutego świata”, o którym Roszpunka w
ogóle nie ma pojęcia. Problemy zaczynają się, gdy wbrew staruszce, dziewczyna
zaczyna go odkrywać i dowiaduje się, czym jest miłość. Jednak czy ma
jakiekolwiek szanse na to, by żyć inaczej niż dotychczas?
„Zaklęta” to nic innego jak znana baśń braci Grimm pt.: „Roszpunka”
w interpretacji Michaliny Olszańskiej. Autorka miała bardzo dobry pomysł, gdyż
baśń ta w oryginale jest krotka, ale fascynująca i aż się prosi o stworzenie z
niej powieści. W pierwszej połowie „Zaklęta” wydaje się wierna oryginałowi,
później jednak pojawia się zupełnie inny motyw, pasujący do całości i jak
najbardziej udany. Co nie spodobało mi się? Zakończenie. Wiadomo, że pisząc
swoją wersję baśni mamy prawo, a wręcz musimy spojrzeć na nią innym okiem,
swoim okiem. Myślę, że każdy zupełnie inaczej niż pozostali ludzie odbiera,
interpretuje i wyobraża sobie pewne zdarzenia, bohaterów, przenośnie. Jednak
wydaje mi się, że istnieje pewna granica, która dzieli autora od przesady. Mam
wrażenie, że Michalina Olszańska cały morał baśni odwróciła do góry nogami. „Roszpunka”
mówi nam, że człowiek nie może unikać towarzystwa innych ludzi, nie da się tak
zupełnie od nich odizolować, bo to wbrew naszej naturze. A w „Zaklętej” zostało
to obalone, co akurat mojej aprobaty nie zyskało.
Autorka jak na osiemnastolatkę posługuje się zaskakująco
dobrym stylem. Potrafi wprowadzić czytelników w magiczny, pełen marzeń nastrój.
Opisy są barwne, pozwalające mocno przeżywać całą historię i wyobrazić sobie
wszystko, co wydarzyło się w książce. Z pewnością jest ona pełna czaru,
tajemnic i baśniowości. Nieadekwatna do całości jest tylko okładka. Akcja „Zaklętej”
rozgrywa się w średniowieczu, a dziewczyna z okładki ma na sobie współczesną,
letnią sukienkę. Możliwe, że miał to być swego rodzaju paradoks, jednak do mnie
nie przemówił i moim zdaniem odbiera książce jej urok.
Historia Roszpunki opisana przez Olszańską zawiera elementy
psychologiczne, refleksyjne. Porusza temat odizolowania, samotności i potrzeby
miłości. Uświadamia nam, jak ważne w życiu człowieka jest wychowanie. Ma ono
ogromny wpływ na naszą przyszłość. Osobiście uważam, że towarzystwo zwierząt i
roślin nie wystarczy istocie ludzkiej, jednak „Zaklęta” ma dla czytelników
zupełnie inne wnioski. Autorka ukazała świat jako zły i zepsuty, czy jednak on
naprawdę cały taki jest? Czy nie ma ani krzty czegoś dobrego, pozytywnego?
Wiadomo, nie ma rzeczy idealnych, ale nie można wszystkich ludzi wrzucić do
jednego worka…
Kolejne pytanie – czy możemy znaleźć szczęście daleko od
swojego domu? Roszpunka porzuciła las, ale czy w innym świecie odnalazła to,
czego szukała? „Wyrusza więc człowiek, idzie naprzód i naprzód, szukając tego,
czego nie mógł dojrzeć. Przemierza światy, krzyżuje swój los z losami innych
wędrowców (…) Ale prędzej czy później, zataczając koło życia, w które go
pchnięto, wraca tam, skąd wyruszył. I wtedy dostrzega to dawne porzucone i tak
usilnie poszukiwane spełnienie, szczęście, czekające na niego wiernie przy
palenisku (…) Szczęście nie jest „gdzieś tam”, ono jest „tu”, zawsze „tu”.”
(str. 456 i 457). Myślę, że nie każdy zgodzi się z tymi słowami, ja też mam
pewne zastrzeżenia co do nich, ale stwierdzenie jest ciekawe, idealne do
rozważań.
Oczywiście „Zaklęta” to także opowieść o miłości. Miłości od
pierwszego wejrzenia, namiętnej, ale … nie mającej zbyt dużych szans na
przetrwanie. I nie chodzi tu wcale tylko o sprzeciw ze strony opiekunki
dziewczyny. Zakochani są z dwóch różnych światów, zupełnie inaczej postrzegają
tak wiele spraw. Jednak wydaje mi się, że prawdziwa miłość jest w stanie
przetrwać wszystko. Jeśli kogoś kochamy, nie zostawimy go od tak, tylko
dlatego, że nie jest taki jak my. Czy miłość Roderyka i Roszpunki okaże się
prawdziwa?
„Zaklęta” to powieść przewrotna i oryginalna. Myślę, że
każdy wielbiciel literatury, a tym bardziej baśni, powinien po nią sięgnąć.
Osobiście nie żałuję, że ją przeczytałam, ale z pewnością już do niej nie
powrócę. Uważam, że podważa wiarę w ludzi i uczucia. Co nie znaczy, że każdy
będzie miał takie zdanie jak ja. Ta książka jednych zachwyci, drugich
rozczaruje, może nawet zdenerwuje. Ma dużo zalet, ale i tyle samo wad. Można
odebrać ją na wiele sposobów. Wydaje mi się, że chodzi w niej o coś jeszcze… Otóż
w pewnym momencie człowiek odłączył się od natury, poszedł swoją drogą, w
zupełnie innym kierunku. Powstały różnice niemożliwe do zlikwidowania. „I choć
te dwa światy, świat ludzi i ten drugi, nigdy się nie połączą, jest coś, co
zawsze będzie między nimi wspólne: baśń”(str. 470).
Ej... Muszę to przeczytać!
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, jednam mam tyle książek w planach, że tę pozycję chyba sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, też mam dużo powieści w planach :D Myślę, że w takim wypadku chyba rzeczywiście lepiej sobie ją odpuścić ;)
UsuńMyślę, że książka mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę ;)
UsuńZ chęcią przeczytam tę książkę, w szczególności ze względu na tematykę samotności, odizolowania itp. Co do 'wiary w ludzi i uczucia', zakończenie może brać się z przeżyć autorki, może ona przeżyła coś, co w niej zachwiało tę wiarę i takie wnioski wyciągnęła. Ja w pewnym momencie też straciłam tę wiarę, a do dziś żyję w takim trochę odizolowaniu, co zauwazyłam, że nie do końca jest dobre...
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że to wyniki z jakichś jej przeżyć, a może po prostu to ja tak odebrałam tę książkę? No nie wiem..
Usuń