"Scarlett"

  Kiedy skończyłam czytać "Przeminęło z wiatrem" autorstwa Margaret Mitchell, czułam pewien niedosyt, smutek, żal, ale i ogromną ciekawość, bowiem zakończenie tej powieści, aż się prosi o kontynuację. Niestety, autorka zginęła w wypadku, pozostawiając jednak notatki odnośnie dalszych losów Scarlett i Retta. Po długich staraniach o prawa autorskie Alexandra Ripley podjęła się nie lada wyzwania, napisała kontynuację "Przeminęło z wiatrem", zatytułowaną "Scarlett". Czy udało jej się?
  Po książkę sięgałam z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę czytać, z drugiej zaś nieco się obawiałam, gdyż "Scarlett" zyskała wiele nieprzychylnych opinii w internecie. Czy są one słuszne? Moim zdaniem nie...
  Powieść rozpoczyna się dość przygnębiająco, pogrzebem Melanii, jedynej przyjaciółki Scarlett, którą główna bohaterka doceniła dopiero w chwili jej śmierci. Jednocześnie Scarlett rozpoczyna walkę o odzyskanie swojego męża, Retta, który odszedł twierdząc, że po tych wszystkich nieszczęściach i upokorzeniach, jego uczucie do niej wygasło. I tu pojawia się ważne pytanie: czy prawdziwa miłość może się skończyć, "przeminąć z wiatrem"?
  Alexandra Ripley zgodnie z powieścią Mitchell przedstawia postać Scarlett. Kobieta posiada te same cechy, co dawniej: upór, pomysłowość, siłę. Bardzo podoba mi się to, że nigdy się nie poddaje, wytrwale dąży do celu i walczy o miłość. Próbuje pokonać wszelkie przeciwności i wygrać z losem. "Nie wolno dopuścić, by los nami pomiatał, trzeba iść ciągle do przodu." - t.II str.471. Jednocześnie bardzo się zmienia. Nareszcie zauważa swoje błędy i chce je naprawić. Między innymi właśnie o tym jest ta książka. Myślę, że postawa Scarlett może również czytelnikom dodać sił i chęci do zmiany swojego życia. "Jeśli całą drogę idziesz w dół, w końcu dosięgniesz dna, a wtedy to już tylko pod górę. Jeśli sfuszerowałam życie, teraz trzeba posprzątać brudy i naprawić fuszerkę. Nie będę leżała w gnoju. Nie będę żyła w zakłamaniu." - t.I str.20.
  A Rett? Wydaje mi się, że ta postać może wzbudzić nieco więcej kontrowersji. Mężczyzna wyjeżdża do Charlestonu, wraca do rodziny, próbuje także zapomnieć o przeszłości ze Scarlett i ułożyć sobie życie na nowo. Z pewnością ta wizja jego dalszych losów jest dość realna i prawdopodobna. Jednak kiedy przeczytałam "Przeminęło z wiatrem", miałam o tym nieco inne wyobrażenie. Odniosłam wrażenie, że bohater zwyczajnie się stoczy, a przynajmniej będzie na drodze do tego. On jednak radzi sobie dosyć nieźle, nie licząc tego, że również popełnia masę błędów. Żegna Scarlett słowami: " Jesteś trucizną mojej krwi, chorobą mej duszy (...) lecz skoro już udało mi się przed tym uciec, nie będę ryzykował po raz drugi. Nie chcę się zniszczyć dla ciebie." t.I str.307.
  "Scarlett" to nie jest banalna opowieść o miłości. To książka o ludzkich problemach, cierpieniach i nieszczęściu. Małżeństwo Scarlett i Retta nie było udane. Ona kochała innego mężczyznę, upokarzała go, on zaczął szukać szczęścia u boku kochanki. Ranili siebie nawzajem, tragicznie zmarło ich dziecko. Nie byli w stanie wspierać się w trudnych chwilach, doprowadzali siebie do samozagłady. Czy po takich przejściach mogą jeszcze być razem? Mówi się przecież, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, jednak skoro zrozumieli swe błędy i nareszcie oboje czują to samo, czy nie mogą zacząć od nowa? Cierpienia potrafią przecież wzmacniać. "Rett... och, tutaj popełniła tyle błędów, że trudno zliczyć. Poślubiła go, kiedy go nie kochała, a potem nawet nie zadała sobie trudu, aby uczynić go szczęśliwym, co więcej - nic ją nie obchodziło to, że był nieszczęśliwy... dopóki nie było za późno." t.II str.190.
  Wielu czytelników narzeka, że nastrój powieści jest bardzo ponury, przygnębiający, szary. Cóż, zwolenników komedii i lekkich książek odesłałabym pod inny adres. "Scarlett" to poważna historia, poruszająca poważne, ale bliskie ludziom tematy. Przygnębiająca? Przecież to historia o kobiecie, która straciła wszystko: rodziców, dziecko, jedyną przyjaciółkę, a także ukochanego mężczyznę. Jak więc ma się czuć?! Poza tym bez przesady, nie jest to tylko książka, która wywołuje smutek, łzy, przygnębienie. Przecież Scarlett podnosi się z każdego upadku i nie wpada w depresję. Jej pomysły, jak odzyskać męża zaskakują, a nawet bawią czytelników. Mamy też ciekawą Irlandię, do której wyruszyła Scarlett na poszukiwanie swoich korzeni i rodziny. Ponadto jak zwykle, interesy i inwestycje głównej bohaterki oraz elementy historyczne, których co prawda jest mniej niż w powieści Mitchell.
  Uważam, że autorka wywiązała się ze swojego zadania. Widać, że bardzo się starała, pisała realnie i wiarygodnie. Owszem, miałam nieco inną wizję takiej kontynuacji, ale to moje osobiste wyobrażenie. Wiadomo, że "Scarlett" napisana jest nieco innym stylem niż pierwsza część, ale nic dziwnego - każdy autor posługuje się innym stylem! Są pewne niedociągnięcia, elementy, które można byłoby zmienić, ale mimo tego to naprawdę dobra książka. Skłania do refleksji, płaczu i zastanowienia się nad własnym życiem. Każdy kto pokochał "Przeminęło z wiatrem" powinien po nią sięgnąć. Uprzedzam - najlepiej czytać ją, kiedy ma się dobry humor.

Komentarze

  1. Planowałam zabrać się za tę książkę po skończeniu "Przeminęło z wiatrem" i jakoś tak się złożyło, że ostatecznie się za nią nie zabrałam... Ale kiedyś na pewno ją przeczytam.
    Bardzo fajna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam "Przeminęło z wiatrem", ale to klasyk, więc kiedyś pewnie po niego sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło jeśli dodasz chociaż krótki komentarz :) Jeśli chcesz - zostaw adres swojego bloga, a na pewno go odwiedzę ;)

Obserwatorzy


Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

Popularne posty z tego bloga

Urodziny i konkurs!

"Gra o Ferrin" i "Powrót do Ferrinu" Katarzyna Michalak

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA - LUTY