Moc chwili - "Skrzydła nad Delft"
„Skrzydła nad Delft” autorstwa Aubrey Flegg’a, to gratka dla
fanów książek Jane Austen itp. Jeśli chcielibyście przeczytać nietypową
książkę, której akcja osadzona jest kilka wieków wstecz, koniecznie sięgnijcie
po tę powieść!
XVII-wieczna Holandia… Nastoletnia Louise jest córką
uznanego projektanta porcelany. Dla dobra rodzinnych interesów gotowa jest
poślubić Reyniera DeVrisa. Na prośbę ojca pozuje do portretu, który namalować
ma mistrz Haitink. Wtedy poznaje Pietera, ubogiego czeladnika. Dzieli ich tak
wiele rzeczy – pochodzenie, majątek, religia, ale pomimo tego między nimi rodzi
się uczucie…
„Skrzydła nad Delft” to kolejna powieść o uczuciu, które
musi pokonać panujące konwenanse. Miłość
rozwija się niepostrzeżenie z każdą kartą tej książki, choć mogłaby zostać
opisana bardziej wyraziście, tak, aby każdy czytelnik ją poczuł. Louise zmaga
się z dylematem – iść za głosem serca, czy rozsądku?
Powieść ta opowiada o relacjach panujących w rodzinie.
Schorowana matka, tajemnicza niania, a więc sporo kłopotów. Stawia pytanie –
jak wiele możemy poświęcić dla bliskich? Louise chce zrezygnować z własnego
szczęścia, dla dobra rodziny. Z jednej strony to piękna postawa, z drugiej
strony nie, gdyż powinniśmy postępować w zgodzie z własnym sercem.
„Skrzydła nad Delft” opisują nam realia XVII-wiecznej
Holandii. Opowiadają o konflikcie wyznaniowym między protestantami, a katolikami.
Z pewnością nie są to najchlubniejsze fakty historyczne, ale warto się z nimi
zapoznać. Poza tym mamy okazję docenić piękno sztuki, a także dowiedzieć się
czegoś o technikach malarskich. Wszystkich artystów z pewnością to
zainteresuje.
Osobiście najbardziej spodobało mi się zakończenie, ponieważ
było niezwykle zaskakujące. Jestem pewna, że nikt takiego by się nie
spodziewał. Według mnie ma ono również znaczenie symboliczne i podkreśla moc
chwili, która może zmienić wszystko… A co jest najważniejsze w całej historii?
Wcale nie bohaterowie, tylko obraz, o czym będziecie mieli okazję przekonać
się, czytając kolejne części, gdyż jest to trylogia.
Oczywiście książka ma także swoje minusy. Według mnie akcja
była dość monotonna, niewiele się działo. A kiedy już pojawiło się jakieś
ciekawsze wydarzenie, pozostawał niedosyt, gdyż autor za mało je rozbudował. Z
pewnością „Skrzydła nad Delft” to nietypowa powieść, można powiedzieć, że nieco
dziwna. Toteż jednych czytelników zachwyci, innych znudzi. Kwestia gustu.
Czy warto przeczytać „Skrzydła nad Delft”? Oczywiście.
Chociażby ze względu na przedstawione w niej fakty historyczne. Jest to książka
dla wielbicieli powieści o miłości i trudnych wyborach. Polecam ją każdemu, kto
chce poczytać coś innego niż reszta!
fajne ;))
OdpowiedzUsuńO książce już wiele słyszałam i mam ją na uwadze :) Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie :) Twój blog dodaję do obserwowanych :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa też dziękuję za odwiedziny i zapraszam, już niebawem kolejna recenzja :)
UsuńKsiążkę czytałam i oceniam ją wysoko. Twój blog dodaję do obserwowanych.
OdpowiedzUsuń