"Władczyni Imperium"

TYTUŁ: WŁADCZYNI IMPERIUM
SERIA: TRYLOGIA IMPERIUM #3
AUTOR: RAYMOND E. FEIST, JANNY WURTS
WYDAWNICTWO: REBIS
DATA WYDANIA: 2011 (1992 - PIERWSZE WYDANIE)
LICZBA STRON: 660
MOJA OCENA: 10/10

Postanowiłam nie zwlekać z czytaniem „Władczyni Imperium”, dopóki pamiętałam jeszcze wydarzenia z drugiej części. Poza tym oczywiście znowu byłam bardzo ciekawa, co tym razem się wydarzy i jak zakończy się cała trylogia. Książka ta, podobnie jak jej poprzedniczki, dostarczyła mi wiele emocji i aż ciężko jest napisać recenzję oraz „pozbierać się” po tej lekturze.

Mara Acoma zyskała miano Sługi Imperium i czuje się nieco pewniej niż dotychczas. Wydaje się, że wiedzie spokojne, szczęśliwe życie u boku Hokanu. Niestety, wrogowie nie śpią i wkrótce w zamachu ginie jej syn z pierwszego małżeństwa, Ayaki. Mara nie potrafi się z tym pogodzić, ale okazuje się, że to ona miała zginąć… Tymczasem pojawia się coraz więcej przeciwności, jak chociażby okrutne Bractwo Hamoi, ale także szpiedzy Anasatich i co najgorsze – Bractwo Magów, które ma potężną, niebezpieczną moc i bardzo nie lubi, gdy ktoś z nim zadziera…

W tej części działo się naprawdę dużo, a na bohaterów czekało wiele niebezpiecznych przygód i przeciwności losu. Akcja rozgrywała się w różnych miejscach, zresztą niezwykle interesujących i barwnie opisanych. Cała historia niesamowicie mnie porwała i wręcz nie mogłam się od niej oderwać. Cieszę się też, że różnych intryg i tajemnic jest znowu bardzo dużo, ale tym razem łatwiej można się we wszystkim odnaleźć i pogubienie się raczej nikomu nie grozi. Istotną rolę odgrywa także wątek magii, chociaż już w poprzedniej części się pojawił. Sceny wojenne znowu zostały świetnie pokazane i naprawdę zasługują na uwagę. Dialogi zaś są naturalne i pełne emocji, odpowiednich do sytuacji.

„Władczyni Imperium” to już trzecie spotkanie z ulubionymi bohaterami, ale pojawiają się też nowe, intrygujące postacie, np. Kamlio, młoda kurtyzana. Jej historia jest bardzo tragiczna i wstrząsająca, a wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, gdy zakochuje się w niej Arakasi. Czy mężczyzna jest w stanie ją ocalić pomimo powinności wobec Acoma? Czy Kamlio pomimo tego, co przeżyła może jeszcze kogoś pokochać? To wzruszająca opowieść o rozpoczynaniu wszystkiego od nowa i poszukiwaniu samego siebie.

Skoro już mowa o miłości, to oczywiście w życiu Mary również odgrywa ona istotną rolę. Właściwie znajdziemy tutaj porównanie jej uczuć do Kevina i Hokanu. Ten pierwszy był jej pierwszą miłością, silną, namiętną, ale bez szans na przetrwanie. Teraz jest daleko od niej i kobieta nie ma pojęcia, co się z nim dzieje, nie może jednak wymazać go z pamięci i często myślami wraca do niego. Tymczasem Hokanu to jej mąż, z którym bardzo dobrze się dogaduje i można powiedzieć, że są bratnimi duszami. Nie martwcie się – to nie jest żaden trójkącik miłosny, bo nikt z kilkoma osobami naraz nie jest. To po prostu takie zestawienie przeszłości i teraźniejszości.

Książka uświadamia nam, że warto walczyć o to, co wydaje nam się być słuszną sprawą. Nie można się poddawać, ani przyzwalać na to, co jest złe. Na lepszej przyszłości powinno zależeć każdemu. Przykład Mary pokazuje nam także, że człowiek jest w stanie wybaczyć nawet najgorszemu wrogowi, który właściwie w pewnym stopniu zniszczył nam życie, chociaż z pewnością jest to ogromnie trudne. Powieść ukazuje również nieprzewidywalność naszego losu. Zakończenie „Władczyni Imperium” było dla mnie dosyć wstrząsające i podobnie jak to było w przypadku drugiej części, znowu płakałam. Po prostu okazuje się, że każdy ma inne priorytety, ale także w obliczu polityki jest często tylko pionkiem. Okazuje się jednak, że życie może nam przynieść również coś miłego, nawet, a może właśnie tym bardziej, jeśli dużo cierpieliśmy. Gdy działamy dla dobra innych – zostaniemy nagrodzeni.


Trylogię Imperium polecam Wam już po raz trzeci, bo to kawał świetnej fantastyki, ale również opowieści o ludziach, o uczuciach, marzeniach, walce o lepszy byt. Myślę, że przy tej serii nikt nie będzie się nudził i każdego pochłonie historia Mary. Rzadko w powieściach fantasy tego typu główną bohaterką jest kobieta, z reguły takie książki są zdominowane przez mężczyzn. Okazuje się jednak, że dobrą władczynią może być właśnie kobieta.


Książka przeczytana w ramach wyzwań:

Komentarze

  1. Nie znam tej serii, ale brzmi bardzo ciekawie, a do tego ocena jest niezwykle wysoka, pewnie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po twojej recenzji mam ochotę ją przeczytać. Na pewno będzie warto, a zwłaszcza po twojej wysokiej ocenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba zabiorę się za tą serię. Mam nadzieję, że mi również przypadnie do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tej serii niestety, ale zaciekawiłaś mnie. Intrygują mnie te nazwy brzmiące "po japońsku", prawdopodobnie się skuszę.

    Pozdrawiam,
    85 mordka w obserwowanych ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Potrafisz zachęcać :) Zastanawiam się jakbym odebrała tę książkę, bo na takie klimaty muszę ewidentnie mieć dzień :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie muszę przeczytać tę trylogię, bo coraz bardziej mnie interesuje. Co do tych mężczyzn, nie jestem pewna, współcześnie autorzy starają się "dzielić" powieść na kilku głównych bohaterów różnych płci, ale jednak męskie postacie są z reguły wyraźniej i ciekawiej zarysowane, więc chyba masz trochę racji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście obecnie wielu autorów stara się to zmienić, ale jednak często tymi najważniejszymi bohaterami są mężczyźni, a kobiety na drugim planie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło jeśli dodasz chociaż krótki komentarz :) Jeśli chcesz - zostaw adres swojego bloga, a na pewno go odwiedzę ;)

Obserwatorzy


Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

Popularne posty z tego bloga

Urodziny i konkurs!

"Moja Jane Eyre" Cynthia Hand, Jodi Meadows, Brodi Ashton

Stosik na ferie