"Intruz"
Serię „Zmierzch”
ocenia się różnie. Jedni są zachwyceni, drudzy bardzo krytykują. Osobiście
uważam, że to przeciętna seria, właściwie nawet nie najgorsza, choć wad ma
wiele. Stephenie Meyer jest jednak znana także z powieści „Intruz”, pierwszej
książki napisanej z myślą o dorosłych czytelnikach. Co do tych dorosłych –
zupełnie się z tym nie zgadzam. Dlaczego „Intruz” nie jest przeznaczony również
dla nastolatków?! Ok, to poważniejsza powieść niż „Zmierzch”, ale wydaje mi
się, że np. piętnastolatki spokojnie mogą po nią sięgnąć. Nie tam ani scen
nadmiernie brutalnych, ani +18, więc nie rozumiem, czemu Meyer skierowała ją do
dorosłych.
Ziemia została
opanowana przez dusze, które zajmują ludzkie ciała i umysły oraz zaczynają w
nich kolejne życie. Melanie to jedna z ostatnich wolnych osób, ale i ona pada
ofiarą wrogów. W jej ciele zamieszkuje Wagabunda, która nie potrafi całkowicie
pokonać Mel, jej wspomnień, myśli. Melanie walczy i podsuwa duszy wspomnienia
ukochanego oraz brata, którzy ukrywają się na pustyni. Wagabunda także zaczyna
ich kochać, chociaż teoretycznie są jej wrogami. We dwie ruszają na poszukiwania
osób, na których im zależy.
Muszę przyznać, że „Intruz”
bardzo mi się spodobał. To książka przemyślana, świetnie napisana, wciągająca.
Zakończenie jest ciekawe, ale nie było dla mnie zaskoczeniem, bo już wcześniej
na nie zerknęłam. Po prostu musiałam wiedzieć, co się stanie. Do tego stopnia
przejęła mnie ta historia. Niestety, podobnie jak w całej serii o wampirach,
tak i tutaj są momenty, które mnie nieco nudziły. Najpierw jest ciekawie, potem
nudno i znowu ciekawie. Pomimo tego powieść można uznać za niezwykle
interesującą, a co najważniejsze – inną niż te, które zazwyczaj czytamy.
Wielkim plusem jest więc pomysł autorki, jego realizacja także, choć może nie
jest taka zupełnie perfekcyjna.
„Intruz” to
historia przede wszystkim o człowieczeństwie i wielkiej miłości. Bohaterowie
postawieni są przed trudnymi wyborami. Jared musi decydować pomiędzy
nienawiścią, a miłością. Wagabunda rzekomo zabiła Melanię, ale mieszka w ciele
jego ukochanej. Wydawało mi się, że powieść to przykład miłości silnej,
nieskończonej. Uznaję, że rzeczywiście tak jest, ale trochę mnie zdenerwowało
zachowanie Jareda w pewnym końcowym momencie. Sama nie wiem, co ono oznacza.
Oprócz tego znajdziecie także wielką miłość do rodzeństwa. To również piękny
wątek. Cała historia pokazuje także, że prawdziwe są słowa Hemingway’a: „Człowieka
można zniszczyć, ale nie pokonać”. Mel została uwięziona we własnym ciele,
straciła nad nim władzę, ale nie umarła. Wspomnienia, uczucia, myśli pomogły
jej przeżyć. Książka mówi więc nam jak wielką mają one siłę. Myślę, że po tej
lekturze powinniśmy docenić to, że jesteśmy ludźmi.
Bohaterowie nie są
pozbawieni wad i to jest kolejnym plusem. Melanie kocha Jareda nawet wtedy, gdy
ukazuje swoje brutalniejsze oblicze. Postać Wagabundy moim zdaniem zasługuje na
uznanie. Możemy się od niej wiele nauczyć. Nie jest taka jak pozostałe dusze.
Zaprzyjaźnia się z Melanie, zaczynają działać wspólnie. Uważa, że fakt, iż nie
wydała ludzi oraz zrobiła wszystko, by im pomóc, jest swego rodzaju zwycięstwem
i niezależnie od efektów, nie przegrała. Podoba mi się scena na pustyni i słowa
Mel: „Myślę, że może… umierasz, by stać się człowiekiem. Po tych wszystkich
planetach, które opuściłaś, znalazłaś nareszcie miejsce i cało, za które jesteś
gotowa oddać życie. Myślę, że znalazłaś sobie dom, Wagabundo” – s.105. Jest to
postać bardzo altruistyczna, najpierw myśli o innych, dopiero później o sobie.
Często nie rozumie ludzi. Nie potrafi pojąć, jak można zabić nawet kogoś, kto
czyhał na nasze życie. Mówi, że brat zawsze pozostanie bratem, także wtedy, gdy
czyni źle. Ważne jest także to, że to bohaterka, która się zmienia. Na początku
się tak nie zachowywała.
„Intruza” polecam
naprawdę każdemu, nawet tym, którzy nie znoszą „Zmierzchu”. Uwierzcie, że to
coś zupełnie innego. Książka spodoba się tym, którzy mają już dosyć podobnych
do siebie powieści i chcieliby przeczytać coś nowego. Jest to bardzo mądra
powieść, z przesłaniem. Postacią Wagabundy wskazuje wiele błędów ludzkości i
ukazuje ideały, do których powinniśmy dążyć.
Przeczytałam. Jestem pod wrażeniem, książka zupełnie niepodobna do "Zmierzchu", o niebo lepsza. Jedna z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: in-corner-with-book.blogspot.com
koleżanka koleżanki ma mi pożyczyć od trzech miesięcy, ale kto inny ma i jakoś nie wychodzi xd jednak na poniedziałek powinnam już mieć, mam nadzieję bo nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam dosyc dawno jednak pamiętam ze wywarła na mnie ogormnie dobre wrażenie :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy zacznę czytać tę ksiażkę! Już ją z biblioteki wypożyczyłam. :)
OdpowiedzUsuńOdkąd tylko była polska premiera od razu chciałam przeczytać tę książkę. Tylko jakoś zawsze zapominam o niej kiedy jestem w księgarni :/ Teraz po ekranizacji nabrałam jeszcze większej chrapki na powieść. :)
OdpowiedzUsuńmam w planach, ale nie najbliższych :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać, bo film bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńJakoś odpychało mnie od tej książki, ale widzę naprawdę wiele pozytywnych recenzji i zastanawiam się nad sięgnięciem :)
OdpowiedzUsuńJa jestem właśnie osobą, która nie znosi Zmierzchu, ale Intruzowi nie mówię "nie" i jak najbardziej czekam na jego przeczytanie :)
OdpowiedzUsuńDoskonale znam "Zmierzch" i jak w końcu dorwałam się do "Intruza" byłam zszokowana faktem, że napisała to ta sama autorka. "Intruz" jest o wiele lepszy, ciekawy, oryginalny pomysł, a i wykonanie niczego sobie. Dobra książka. Jedynie sweet zakończenie mnie bardzo irytowało - dokładniej mówiąc mam na myśli Wandę w nowym ciele i jej zachowanie, ja pierdziu... Meyer niestety czasami robi tak słodkie zakończenia, że aż zęby bolą...
OdpowiedzUsuńI też nie rozumiem, dlaczego to jest "dla dorosłych" -.- Przecież "Zmierzch" też nie jest przeznaczony dla dzieci, tylko młodzieży, a i obie te książki moim zdaniem są przeznaczone dla tego samego przedziału wiekowego...
Podstawowy błąd: utożsamianie Meyer ze "Zmierzchem". Według mnie to jest prawdziwa wizytówka Stephenie. "Zmierzch" był dobry, a przynajmniej przyzwoity dopóki nie wywołał boomu na wampiry (albo dopóki nie skończyłam podstawówki :)). Coś musi być w tej książce, skoro wszyscy moi znajomi albo są nią zachwyceni, albo koniecznie chcą ją przeczytać. I nieważne: chłopak czy dziewczyna, stary czy młody.
OdpowiedzUsuńhttp://our-humble-opinions.blogspot.com/