"Miłość, flirt i inne zdarzenia losowe"



   „Komedia romantyczna nie tylko dla wielbicielek Piosenek dla Pauli” - tak reklamowana jest powieść Jennifer Echols pt.: „Miłość, flirt i inne zdarzenia losowe”. Osobiście odnoszę wrażenie, że to książka jedynie dla fanek „Piosenek dla Pauli”. Kolejna młodzieżówka, z której można się pośmiać (niestety z innych powodów niż te, które były w zamiarze autorki). Zastanawiam się tylko, co się stało z tym Jaguarem, wydawnictwem, które miało tak świetne powieści, nie tylko te Flanagana, ale również obyczajowe, np. serie „Trzynastolatki” Kate Andrews, „Co za tydzień” Rosie Rushton. Bohaterki tych książek zachowywały się zupełnie inaczej. Owszem, popełniały wiele błędów, nieraz głupich, ale miały prawdziwe uczucia, kochały bliskie im osoby.
   W wakacje Lori pracuje w marinie Vaderów, razem z trzema synami właścicieli. Traktują oni ją jak kumpla, a Lori planuje to zmienić. Jest zakochana w Seanie i za wszelką cenę chce go zdobyć, chociażby udając, że chodzi z Adamem. Ma nadzieję, iż wywoła to zazdrość Seana. Okazuje się jednak, że każdy ma własne plany…
   Powieść czyta się dosyć szybko i nawet przyjemnie, aczkolwiek można po nią sięgnąć jedynie dla rozrywki. Nie polecam jej osobom, które często się denerwują, bo naprawdę dostarcza ona powodów do nerwów. Może spodobałaby mi się bardziej jakieś trzy lata temu, ale uważam, że nie powinny jej czytać trzynastolatki, gdyż nie jest to dobry wzorzec. Główni bohaterowie nikogo i niczego nie traktują poważnie. Najbardziej szokujące są chyba słowa Lori: „Niedługo potem mama umarła, a dla mnie to było jak darmowy bilet do Disneylandu. Hura, mama nie będzie mi niczego zabraniać!”. Czy ona w ogóle słyszała co mówi? Nie pojmuję, że można tak opowiadać o śmierci matki, obojętnie jakie relacje się z nią miało (zrozumiałabym to jeszcze, gdyby tak powiedziała osoba z patologicznej rodziny). Nie rozumiem Lori w wielu sprawach. Jak mogła myśleć, że Sean będzie zazdrosny, skoro on do niej nic nie czuł i nie zwracał na nią uwagi?! To nawet nie naiwność, ale kompletna głupota!
   Oburzyło mnie wiele rzeczy. Adam od kilku lat jest zakochany w jednej dziewczynie, ale jasne, po co dać jej jakiś znak? Zamiast tego chodzi z najróżniejszymi, twierdząc, że chce się dobrze bawić i on też ma nadzieję, że ta „jedyna” będzie zazdrosna (nie mieli już innych pomysłów?). Co ciekawe, później ma pretensje do swojej dziewczyny, że go zdradziła. Zabawne. On niby był wobec niej w porządku? W drugiej części książki Lori zachowuje się jeszcze gorzej. Ojciec zabrania jej spotykać się z chłopakiem, więc ona umawia się z innymi, bardziej nieodpowiednimi, by zrozumiał, że ten nie jest najgorszy. Oczywiście nie potrafi zrozumieć tego, że jej chłopakowi się to nie podoba. Zresztą rzekomo udaje, ale namiętnie się całuje na tych fałszywych randkach, chyba właśnie o to jej chodziło, ale oczywiście uważa, że to wielkie poświęcenie, bohaterski czyn. Moim zdaniem wszyscy traktują drugiego człowieka jak przedmiot. Sean i Adam chcą sobie dokuczyć, mszczą się, a dziewczyny przydają im się właśnie do tego celu.
   Niektóre sceny są zupełnie bezsensowne. Lori nie może spotykać się ze swoim chłopakiem, ale kiedy jego rodzina zaprasza Lori i jej rodzinę na obiad, to ci z chęcią przychodzą i zostają u nich całe popołudnie. Oczywiście nastolatka musi się trzymać z daleka od „ukochanego”. Nie rozumiem jeszcze jednego: jak chłopak może do swojej dziewczyny powiedzieć: „Zapomniałem, że jesteś dziewczyną”? Myślał, że chodzi z chłopakiem? Ciekawe tylko, że jeszcze niedawno perfidnie gapił się na jej biust. Zaś jak zdenerwuje się na nią, to wyzywa ją od najgorszych. Możliwe, że nie bez powodu, ale po pierwsze: wiedział jaka jest, zanim zaczął z nią chodzić, po drugie: on nie jest nic lepszy!
   „Miłość, flirt i inne zdarzenie losowe” to książka, którą ciężko ocenić. Nie jest nudna, ale pusta. Wydaje mi się, że nawet słabsza od „Piosenek dla Pauli”. Jeśli ktoś lubi takie lekkie książki, które niczego nie wnoszą, pewnie warto przeczytać, ale bardziej wymagających czytelników kieruję do innych powieści.

Komentarze

  1. Oj... Książka niestety nie w moim guście..

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się już przy recenzji ;D W życiu nie zrozumiem, jak można chodzić z kimś, żeby ktoś inny był zazdrosny o.0 xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam zdanie, które zacytowałaś (o mamie) i... WTF? o_O W życiu po to nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło jeśli dodasz chociaż krótki komentarz :) Jeśli chcesz - zostaw adres swojego bloga, a na pewno go odwiedzę ;)

Obserwatorzy


Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl

Popularne posty z tego bloga

"Moja Jane Eyre" Cynthia Hand, Jodi Meadows, Brodi Ashton

Stosik na ferie

Urodziny i konkurs!